Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/38

Ta strona została uwierzytelniona.

Wiatr z zachodu zapowiadał właśnie zmianę powietrza, termometr wskazywał 32° zimna.
Wieczorem spożyto sporą ilość mięsa niedźwiedziego wraz z sucharami i herbatą, znalezionemi na okręcie amerykańskim, poczem strudzeni głęboko zasnęli.
Nazajutrz towarzysze niedoli zbudzili się trochę później, a myśli ich na nowe weszły tory; nie trwożyła ich już niepewność jutra, zajmowali się tylko urządzeniem się w sposób jak można najwygodniejszy.
Rozbitki uważali się za kolonistów, przybyłych do miejsca swego przeznaczenia, a wspominając o cierpieniach długotrwałej podróży, myśleli teraz tylko o znośniejszej przyszłości.
— Ach! — zawołał doktór, przeciągając się — co to za przyjemna rzecz nie myśleć o tem, gdzie się będzie dziś nocowało i co się jutro będzie jadło.
— Ale trzeba zrobić inwentarz — rzekł Johnson.
„Porpoise“ był dostatecznie zaopatrzony na daleką wyprawę.
Inwentarz wykazał: 6.150 funtów mąki, kilkaset funtów sadła i rodzynków na pudyngi, 2.000 funtów solonej wołowiny i wieprzowiny, 1.500 funtów pemikanu; 700 funtów cukru i tyleż czekolady; 96 funtów herbaty; 500 funtów ryżu, kilka baryłek owoców i jarzyn