Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/44

Ta strona została uwierzytelniona.

gościnnej, na której znaleźliśmy ocalenie i wypoczynek. Zwyczaj ten istnieje oddawna wśród żeglarzy całego świata.
— Doktór ma słuszność! zawołał Johnson.
— Nazwy — dodał Bell — upraszczają i ułatwiają wszelkie rozkazy. Może wyprawa jakaś lub polowanie zmuszą nas do rozstania, a wówczas, znając nazwę miejsca, najłatwiej się znów spotkać.
— Ponieważ wszyscy w tym względzie się zgadzają — rzekł doktór — porozumiejmy się jakie imiona nadać tym ziemiom, nie zapominając przytem o drogich nazwiskach naszej ojczyzny i przyjaciół.
— Masz pan słuszność, kochany doktorze — zauważył Amerykanin — a przytem sposób, w jaki tę rzecz przedstawiasz, nadaje jej jeszcze większą wartość.
— A zatem — odpowiedział doktór przystąpmy do dzieła.
Hatteras dotąd nie brał udziału w rozmowie, rozważał; gdy jednak zauważył, że oczy wszystkich zwróciły się na niego, powstał i rzekł:
— Wedle mego zdania, należałoby naszemu domowi nadać nazwę budowniczego, najlepszego między nami człowieka, i nazwać go: „Doctors — Hause“
— Zgoda — zawołał Bell.
— Będzie dobrze — rzekł Johnson.