Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/63

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaraz następnego dnia, termometr obniżył się o kilka stopni, śnieg wznosił się tumanami, które zasłaniały światło dzienne. Zmuszało to wszystkich do pozostawania w domu lodowym.
Wyszukiwano też sobie różne zajęcia, oczyszczano ze śniegu wejście i umacniano ściany domku i magazynu. Przedmioty zniesione z okrętu, ułożono w jaknajwiększym porządku.
Większą część dnia podróżni przepędzali na leżeniu. Hatteras leżał w zamyśleniu; Altamont pił lub spał. Doktór zajęty był często porządkowaniem swoich notatek, lub też opowiadał towarzyszom ciekawe i pouczające epizody z życia podróżników.
Z całą stanowczością twierdzić można, że doktór był duszą tego małego towarzystwa.
On to łagodził spory pomiędzy kapitanami, on pouczał ich i rozweselał a swą prawością i szczerością umiał sobie zjednać wszystkich i powoli nawet począł wywierać pewien wpływ na Hatterasa, który go bardzo lubił i szanował.
Doktór mówił i robił wszystko z taką swobodą, że ci ludzie, znajdujący się o sześć stopni od bieguna północnego, uważali swe istnienie za zupełnie naturalne.
Gdy doktór mówił, słuchano go jakby rozprawiał w swoim gabinecie.