Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/64

Ta strona została uwierzytelniona.

A przecież o ile różniło się położenie naszej gromadki, od położenia rozbitków, wyrzuconych na jedną z wysp Oceanu Spokojnego.
Tam natura sama dawała możność egzystencji. Polowanie, rybołówstwo oraz owoconośne drzewa zaspokoić mogą niezbędne potrzeby człowieka. Wyspy te znajdują się na szlakach, po których przepływają okręty, a przez to i wydostanie się z takiej wyspy nie jest tak beznadziejne.
Jakże różnem było położenie naszych rozbitków tu na wybrzeżu Nowej Ameryki.
Doktór, któremu najwięcej dokuczała bezczynność, z upragnieniem oczekiwał odwilży, aby móc robić wycieczki, choć z drugiej strony obawiał się aby wtedy nie rozpoczęły się tarcia pomiędzy obydwoma kapitanami.
Doktór pragnął przedewszystkiem usunąć z drogi wszelkie sporne sprawy i powoli doprowadzić do zgody pomiędzy obydwoma współzawodnikami.
Wiedział on, że nie tak łatwo mu to przyjdzie i dla tego często rozmyślał o rywalizacji tych dwóch ludzi i zastanawiał się nad sposobami umożliwiającemi zgodę.
Na ten temat prowadził on z Johnsonem częste narady i obaj myśleli nad sposobami wyjścia z tego błędnego koła, należało cierpliwie czekać odpowiedniej chwili.