Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/87

Ta strona została uwierzytelniona.



XIII.
Mina.

Około godziny 8 wieczorem przygotowania ukończono i broń starannie nabito. Otwór w sklepieniu domku był gotów, przez co powietrze wewnątrz od razu się poprawiło.
Tymczasem do uszu Johnsona, znajdującego się w sypialni, doszedł niezwykły szmer.
Natychmiast przybiegł on do pozostałych towarzyszów i wystraszony oznajmił im o posłyszanem skrobaniu ściany!
Wszyscy poczęli nadsłuchiwać.
Rozróżniono wreszcie szmer oddalony, który zdawał się pochodzić z bocznej ściany, widocznie ktoś robił otwór w lodzie.
— Skrobią lód! rzekł Johnson.
— Nie ulega wątpliwości.
— Czy niedźwiedzie?
— Tak niedźwiedzie.
— Zmieniły swą taktykę, rzekł stary marynarz, porzuciły zamiar uduszenia nas.
— Lub myślą, że już jesteśmy uduszeni, dodał rozgniewany amerykanin.
— Zapewne teraz otwarcie na nas napadną, rzekł Bell.