Strona:Juliusz Verne - Walka Północy z Południem 02.pdf/70

Ta strona została skorygowana.

wać baraki, zniszczone przez bandy Texara, fabryki i warsztaty, słowem, wziąć się do zajęć, którym od tylu lat zawdzięczali dobrobyt i szczęście swoich rodzin.
Zaczęto od zreorganizowania służby na plantacyach, Edward Carrol, prawie wyleczony z rany, mógł się już oddać zwykłym zajęciom. Tak Perry, jak jego pomocnicy, okazywali wielką gorliwość. Nawet Pyg krzątał się żwawo, chociaż w rezultacie mało co robił. Biedny ten głuptas pozbył się trochę dawnych swoich idei. Nosząc miano wolnego, bardzo był przecież zakłopotany, jaki użytek zrobić z wolności. Krótko mówiąc, po powrocie całego personelu do Camdless-Bay, po odbudowaniu zrujnowanych budynków, plantacye w krótkim czasie przybrałyby dawny swój wygląd. Jakikolwiek byłby wynik wojny, można było być pewnym, że odtąd kolonistom florydzkim przestanie grozić wszelkie niebezpieczeństwo.
W Jacksonville porządek został przywrócony. Federaliści starali się nie mieszać do administracyi miejskiej. Była to z ich strony tylko wojskowa okupacya, dawni urzędnicy municypalni odzyskali władzę, jakiej byli pozbawieni przez kilka tygodni. Wystarczało, że flaga gwieździsta powiewała nad budynkami. Większość mieszkańców okazywała się dosyć obojętną na kwestyę waśniącą Stany-Zjednoczone, ulegała też wcale spokojnie zwycięskiemu stronnictwu. Sprawa unii nie powinna była napotkać żadnego przeciwnika w okręgach Florydy. Widać było, że doktryna „States-rights“, droga ludnościom Sta-