Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/024

Ta strona została uwierzytelniona.
— 24 —

Passepartout o mało nie upuścił worka na ziemię, tak zdały mu się ciężkiemi owe pieniądze.
Pan i sługa wyszli z domu, zamykając drzwi od mieszkania i bramę od ulicy.
Zobaczywszy dorożkę, wsiedli czemprędzej. O godzinie ósmej minut dwadzieścia zatrzymano się przed dworcem. Pan zapłacił woźnicy i wolnym krokiem skierował się ku sali.
W tej chwili biedna żebraczka z dzieckiem na ręku, bosa i w łachmanach, zbliżyła się do pana Fogga i poprosiła o jałmużnę.
Pan Fogg wyjął z kieszeni wygranych dwadzieścia gwinei, i podał mówiąc.
— Weź to biedna kobieto, cieszę się, żem ciebie napotkał!
Passepartout poczuł łzy pod powiekami. Wzruszyła go dobroć jego pana.
Pan Fogg kazał swemu służącemu kupić dwa bilety pierwszej klasy do Paryża, potem obróciwszy się w drugą stronę, spostrzegł swych pięciu kolegów z Klubu.
— Panowie, — rzekł — jadę, a dowodem, że objadę świat będą różne oznaki na mym paszporcie, stemplowanym na głównych stacjach.