Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/066

Ta strona została uwierzytelniona.
— 66 —

łek cukru, aby podać słoniowi, który nie przerywając swego galopu, wciągał słodycz trąbą.
Po dwóch godzinach jazdy, przewodnik zatrzymał słonia i dał mu godzinę wypoczynku.
Zwierzę pożerało łapczywie gałęzie i krzaczki, nasycając się i wypoczywając jednocześnie.
Pan brygadjer Cromarty nie gniewał sie za tę zwłokę, tak był znużony, pan Fogg zaś zdawał się tak rzeźkim, jakby dopiero wyszedł z łóżka.
— Ależ on jest z żelaza! — odezwał się do Passepartout. —
— O, tak, z żelaza! — odopowiedział służący, przygotowując śniadanie.
W południe przewodnik dał znak odjazdu.
Kraj przybrał wkrótce wygląd dziki.
Duże lasy zastąpiły puste obszerne płaszczyzny, najeżone gdzieniegdzie krzaczkami i usiane trawą rzadką i suchą.
Miejsce to mało zwiedzane przez podróżników, zamieszkane było przez fanatyczne plemię, zagorzałe w swych najokrutniejszych praktykach religijnych.
Rząd angielski nie mógł tu nic zmienić, gdyż indusi mieli swoich zarządców, tak zwa-