Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/075

Ta strona została uwierzytelniona.
— 75 —

Pan Fogg narażał swe życie, a co najmniej swoją wolność, ale nie wahał się ani przez chwilę.
Znalazł przytem w panu Franciszku Cromarty chętnego sprzymierzeńca.
Co do Passepartout, był on gotów, można nim było rozporządzać. Myśl pana unosiła go i zachwycała.
Poczuł serce pod zimną z pozoru powłoką. Zaczął kochać Filipa Fogga.
Pozostawał przewodnik, o którym nie wiedziano było, jak się na to zapatruje, czy nie weźmie strony Indusów? W razie niechęci do wyratowania nieszczęśliwej, czy okaże się przynajmniej neutralnym?
Brygadjer postawił szczere zapytanie. —
— Mój oficerze, — odpowiedział, jestem Pars, kobieta ta pochodzi też z plemienia Parsów. Proszę mną rozporządzać.
— Dobrze, przewodniku, — odpowiedział pan Fogg.
— Uprzedzam jednak, — dodał, — że jeśli będziemy wzięci, czeka nas nietylko utrata życia, ale i straszliwe tortury. Zastanówcie się więc, panowie.
— Wiemy o tem, — odrzekł pan Fogg, — Myślę, że musimy czekać do nocy.