Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/081

Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —

Teraz, kiedy niepodobieństwem było wyratować ofiarę w ten sposób, jak zdołają ocalić tę nieszczęśliwą?
Brygadjer zaciskał pięści, Passepartout był wściekły, a przewodnik wstrzymywał się z trudnością od przekleństwa.
Jeden tylko Fogg zdawał się być obojętnym na przeciwności.
— Nic innego nam nie pozostaje, jak odejść — rzekł cicho brygadjer.
— Tak, trzeba jechać, — dodał przewodnik.
— Proszę się wstrzymać wystarczy mi czasu na to, żebym był jutro przed południem w Allahabad.
— Ale czego się pan spodziewa? — spytał brygadjer? — Za kilka godzin dzień zaświta, a wtedy...
— Chwila sprzyjająca może nastąpić właśnie w ostatnim akcie sceny...
Brygadjer chciał wyczytać z oczu Fogga, co myślał, jakie miał zamiary...
Na co liczył ten chłodny Anglik? Czyż chciał w chwili składania ofiary, zbliżyć się do młodej kobiety i porwać ją otwarcie?
Byłoby to szaleństwem i trudno było pomyśleć, że człowiek ten zdolny byłby do czegoś podobnego?
— Naturalnie wszyscy zgodzili się czekać aż do zakończenia tej straszliwej sceny.

Podróż dookoła świata.6