Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/191

Ta strona została uwierzytelniona.
— 191 —

również, Filip Fogg niezwłocznie opuścił wagon wraz z Amerykaninem.
— Panie, — odezwał się pan Fogg do swego przeciwnika, — muszę się bardzo śpieszyć, aby być na czas w Europie i opóźnienie może mi bardzo w mych interesach zaszkodzić.
— Ale cóż mnie to może obchodzić?
— Panie, — zaczął pan Fogg bardzo uprzejmie, — podczas naszego poznania się w San Francisco, proponowałem panu przyjazd mój specjalny do Ameryki na pojedynek, po załatwieniu mych interesów.
— Prawda!
— Czy pan godzi się na prolongatę sześciu miesięcy?
— Dlaczego nie sześciu lat?
— Powiedziałem: sześciu miesięcy, — powtórzył pan Fogg — i będę punktualny.
— W tej chwili, albo nigdy! — krzyknął olbrzymi człowiek.
— Niech będzie, — odpowiedział Fogg. — Czy pan jedzie do Nowego Jorku?
— Nie.
— Do Chicago?
— Nie.
— Do Omaha?
— Pana to nie dotyczy dokąd jadę! Czy pan zna Plum Creek?