Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/217

Ta strona została uwierzytelniona.
— 217 —

Pani Anda wraz z Passepartout, pomimo chłodu stała na wietrze i chłodzie przed więzieniem i odejść stamtąd nie chciała.
Raz jeszcze chcieli zobaczyć oboje pana Fogga.
Co do Fogga, to był on kompletnie zrujnowany i to w chwili, gdy dobiegał do celu.
Aresztowanie gubiło go bezpowrotnie.
Powinien był być za sześć godzin w Londynie, iść do Klubu „Reform“ i ukazać się kolegom.
Ktoby w tej chwili wszedł do celi, zastałby pana Fogga, siedzącego nieruchomo na ławce, z twarzą zupełnie spokojną.
Niewiadomo, czy był tak zobojętniały, czy zrozpaczony.
Może w duszy jego wrzał gniew, może powstrzymywał się tylko, aby w końcu, gdy przyjdzie pora, wybuchnąć?
Niewiadomo. Wiemy tylko, że siedział spokojny, oczekujący... Na co? Niewiadomo.
Wszedłszy do celi, Fogg położył na stole zegarek i przyglądał się posuwającym się wskazówkom. Ani jeden wyraz nie wybiegł z jego ust, wzrok tylko skierowany był z uwagą na godzinę.