snym oczom. Pan Tracy Tupman siadł koło Emilji, zerkał na nią, uśmiechał się, szeptał, współzawodnicząc z panem Snodgrassem. Ani jednego wyrazu, ani jednego spojrzenia nie zwrócił ku tej, która przeszłego wieczora była damą jego serca.
„Przeklęty chłopak! Przeklęty!“ myślał pan Wardle, gdyż dowiedział się od matki o całej historji; „przeklęty chłopak! Spał niezawodnie; wszystko to śniło mu się“.
„Zdrajca!“ myślała ciotka-panna. „Drogi panie Jingle, pan mię nie zwiodłeś. O! Jak pogardzam tym nędznikiem!“
Niepojętą zmianę w postępowaniu pana Tupmana zrozumieją czytelnicy, gdy zapoznają się z następującą rozmową:
Wieczorem, tego samego dnia; scena odbywa się w ogrodzie. Dwie osoby przechadzają się w odosobnionej alei. Jedna krótka i gruba, druga chuda i długa. Są to panowie Tupman i Jingle.
Pan Tupman rozpoczyna djalog zapytaniem:
„Czy dobrze się sprawiłem?“
„Doskonale! Wybornie! Sambym lepiej nie odegrał tej roli. Jutro trzeba robić to samo, aż do dalszego rozkazu“.
„Czy Rachela żąda tego?“
„Naturalnie, że to jej nie bawi; ale tak trzeba. Brat jest okrutny; boi się go. Inaczej niemożna. Za kilka dni podejrzenia rozwieją się, starych wyprowadzimy w pole, a ona uwieńczy twe szczęście“.
„Niema pan innego zlecenia?“
„Miłość, najtkliwsza miłość! Najsłodsze uczucie, skłonność niewzruszona. Czy mam powiedzieć jej co od pana?“
„Mój kochany panie“, odrzekł w prostocie ducha pan Tupman, serdecznie ściskając rękę swego przyjaciela, „wyraź jej pan moją najgłębszą miłość. Powiedz, jak mi trudno to ukrywać. Powiedz co tylko można najczulszego, ale dodaj, iż czuję potrzebę roli, którą mi wskazała dziś rano za radą pana. Powiedz, że przyklaskuję jej roztropności i uwielbiam jej przezorność“.
„Powiem; czy już wszystko?“
„Wszystko. Dodaj pan tylko, iż gorąco wzdycham do chwili, w której będzie do mnie należeć, kiedy wszelkie udawanie stanie się zbyteczne“.
„Dobrze, dobrze. Czy już wszystko?“
„O! Mój przyjacielu“, rzekł biedny Tupman, znowu ściskając rękę swego powiernika, „o mój przyjacielu! Przyjmij najszczersze dzięki za twe bezinteresowne usługi i przebacz, jeżeli kiedykolwiek, choć w myśli, popełniłem niesprawiedliwość, podejrzewając, że możesz mi szkodzić. Mój drogi przyjacielu! Czy będę się mógł kiedykolwiek odwdzięczyć ci za takie usługi?“
Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 01.djvu/102
Ta strona została skorygowana.