Strona:Karol Mátyás - Sosnowianie.djvu/2

Ta strona została uwierzytelniona.

ka mająca kształt grzyba tej samej nazwy, po tem znać każdego górala, chociaż poznać go łatwo po mowie, po ruchach, w ogóle po wszystkiem. Według ich pojęcia górale są to ludzie bardzo głupi, nieporadni, śmieszni, tak dalece, że powstało przysłowie: «głupi jak gorál». Gdy np. ktoś się śmieje z niczego albo bezmyślnie patrzy, albo głupio mówi, przezywają go góralem («ty górálu»). Bardzo dużo śpiewek i powiastek o góralach krąży między sosnowskim ludem, a każda ma za cel wyśmianie tychże i przedstawienie ich głupoty. Oprócz znanej powszechnie śpiewki: «Górálu od Żywca itd.» przytaczam kilka np.:

Górálu fiśtaku, Kaśka ci umarła,
Niś sie ji kaduk stáł, wcora kluski zarła?
Nie tak mi Kaski zál, jak mi klusek luto.[1]
Jagbym nie zjád dzisiák, schowáłbym na jutro;
Jagbym jutro nie zjád, schowáłbym na wtorek,
Posedbym na pańskie, zabráłbym we worek.

albo:

Idzie gorál od Skawiny,
Niesie w troku oskrabiny.
Gorálicku mój kochany,
Dejze mi jik lá cerany!..
Cy jik sprzedám, cy nie sprzedám,
Nikomu jik darmo nie dám.

albo:

Śturu daj, śturu daj — niesie gorál syrki,
A zanios do Chrostka[2], nie dali mu dziewki,
Dziéwki mu nie dali, syrki mu zabrali,
Jesce go do tego kijem wyrypali,
Tak gorál uciekał, jaz mu kirpiec kwiekáł.

albo:

Jedny Krakowiánce niescęście sie stało,
Bo ji od radości serce popękało,
I przysed z gór gorál i serce drutowáł,
Drutować nie przestáł sám sie ozmiłowáł,
«Oj psysło niescęście na bidnego cłeka
I mnie serce tsasło» — tak gorál narzyká —
Aż bidak do głowy po rozum pociągnon
I obydwa serca jednym drutem ściągnon.
A kiedy się zesły ranne cęści obie,
Druty popękały, a serca przy sobie —
I para zrośnientá dosyć i jes ładná,
Bo gorál niebrzydki, Krakowiánka ładná.
Ale terás gorál porzucił druciarstwo,
A za profesyją wzion sobie stolarstwo
I w rzemieśle nowem pracuje uparto,
Bo słychać, ze robi kołyske już cwártą.

Opowiadają sobie również ucieszne historje o góralach, które podnoszą ich głupotę i dziecinność. Znana jest i gdzieindziej anegdota o góralu, który zaszedłszy do zegarmistrza w Krakowie kupił zwykły tani zegar ścienny, po wsiach używany, a widząc małe złote zegarki prosił, aby mu jednego takiego «septácka» przyczyniono,
Opowiadają również powiastkę o góralu, który wysiadywał owoc dyni w tem mniemaniu, że to kobyle jaje.

«Przyszedł goral do Krakowa, na Mały Rynek, gdzie sprzedawano dynie i pyta się: «Bie jacy, co to za to kcecie? — já to kupią...» «To kobyle jaje — odpowiedziano mu — ty tego nie kupisz.» Bie jacy kupią« — odpowiedział góral. «Ale musisz cały rok to jaje wysiadywać, to będziesz po roku miał źrebię.« Góral zapłacił ile żądano i poszedł. Zaszedłszy do domu położył jaje na przypieckn i sam potem legł na niem. Nie ruszał się już ze swego miejsca, na pańskie zaprzestał chodzić i ciągle kobyle jaje wysiadywał. Nawet jadł na przypiecku, bo się bał o nie, żeby się nie zaziębiło. Pan, którego nieobecność górala dziwiła, sprowadził «urzędnika« (żandarma?), który przyszedłszy do chałupy strącił gorala z pieca a dynię, «owo mniemane kobyle jaje» rzucił za dom. Potoczyła się ku krzakom, a w tej chwili wybiegł

  1. Żal.
  2. Gospodrz w Sosnowicach.