— Znam je.
— Ale nie umiałbyś grać na nich?
— Nie miałem ich nigdy w ręku, ale jestem pewien, że potrafiłbym zagrać.
Zaśmiał się niedowierzająco.
— Na gongu?
— Tak.
— Na gamelangu? Wiedziałem, że jest to rodzaj metalowych cymbałków, odrzekłem więc twierdząco.
— I na anklongu? — dopytywał się dalej bonza.
— Tak. Ale pytasz o więcej, niż powinieneś, wszak wiesz, że anklong (rodzaj wielkiej bambusowej piszczałki, ważącej do pięćdziesięciu funtów) i gamelang nie są instrumentami chińskimi, lecz malajskimi.
Mój zarzut zmieszał go widocznie, ale nadrabiając miną, pytał dalej:
— A czy znasz pi-pa lub kiu? Są to bardzo trudne instrumenty, najtrudniejsze ze wszystkich instrumentów na świecie.
— Znam. Widziałem je, chociaż nigdy na nich nie grałem, jestem jednak pewien, że dla chrześcianina taka muzyka nie byłaby zbyt trudną. My mamy takie instrumenty, na których trzeba przez lat dwadzieścia ćwiczyć się codziennie, żeby umieć grać na nich. Wy nic podobnego nie posiadacie.
— Jesteś bardzo śmiałym, dowodząc, że
Strona:Karol May - Kianglu czyli Chińscy rozbójnicy.djvu/105
Ta strona została skorygowana.
— 101 —