dziecie otwory, przez które wchodzi świeże i wychodzi zepsute powietrze.
— Ty, Frank, ta myśl jest naprawdę niezła! — zawołał Sam Hawkens. — Spostrzeżenie zupełnie słuszne — mamy tu czyste powietrze, musi więc być dopływ. Poszukajmy!
— No, widzisz stary flecie, że organista rozumie się na rzeczy! Gdyby nie ja, to — — — uważaj!
Z góry rozległ się szmer. Burza minęła; nie grzmiało już; słychać więc było wyraźnie, co się działo na płaskim dachu. Odsunięto cieżkie głazy, poczem uchylono nieco pokrywy. Rozległ się głos wodza:
— Białe twarze niech wysłuchają, co im powiem! Wiedzą już chyba, że są moimi więźniami. Wojna wybuchła między nami a białymi, a zatem powinniście umrzeć; ale będę dla was pobłażliwy i daruję wam życie, jeśli mi oddacie wszystko, co macie przy sobie.
Wasz przywódca niechaj odpowie! Miał na myśli Sama Hawkensa. Ten odpowiedział:
— Dostaniesz wszystko, czego sobie życzysz. Puść nas na górę, a oddamy!
— Mój brat mówi językiem węża. Jeśli was wypuszczę, stawicie opór.
— Zejdź nadół i weź sobie sam!
— Zatrzymacie mnie na dole. Niech białe twarze przedewszystkiem zbiorą swoją broń
Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/31
Ta strona została skorygowana.
29