— Nie — odpowiedział Wolf z tym samym uśmiechem.
— Czemu nie? Chce się pan dopuścić kradzieży?
— Nie. Proszę powściągać swój język!
— Więc zwróć mi pan przekaz!
— Nie.
— Dlaczego zatrzymuje pan przekaz, który jest moją własnością?
— Ponieweż opowiadanie pana w wielu miejscach wydaje się nam podejrzane, i ponieważ chcesz tak szybko odjechać. Ludzie, którzy przebyli niewolę i wydarli się z objęć śmierci, potrzebują spokoju i odpoczynku. Moglibyście wytchnąć u nas; wami jednak djabeł pogania. Kto inny na waszem miejscu przyłączyłby się do wyprawy przeciwko Nijorom, aby się na nich zemścić. Wy zaś chcecie nas opuścić czem prędzej, jakgdybyście się lękali pościgu nawet tutaj, w obozie.
— Co myślimy i pragniemy, nie pana to sprawa, — odezwał się Grinley.
— Wypaliłem z wodzem i za jego pośrednictwem z wszystkimi jego — ludźmi fajkę pokoju; winien zatem spełnić przyrzeczenie i nie może nam nic odbierać.
— Słusznie, sir! Wielki Piorun na pewno wywiąże się ze słowa.
— A więc zwróć pan papier!
— Ja? Ani mi się śni! Nie chcę tego kraść, tylko przechować.
Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/60
Ta strona została skorygowana.
58