Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/65

Ta strona została uwierzytelniona.

się na wypożyczenie tylko pod tym warunkiem, że razem z nami pojedzie. Nie dowierzał nam, więc sam sobie winien. Posłałam go po gnój wielbłądzi, ażeby ci to powiedzieć w jego nieobecności. Tłumacząc mu nasze plany, wzbudziłem w nim pełne zaufanie do nas, i dlatego ani się spostrzeże, kiedy go śmierć zaskoczy. Czy ciągle jeszcze pomawiasz mnie o nieostrożność?
— Teraz już nie, ale przyznasz, że nie zawsze byłeś ostrożnym.
— Kiedyż to okazałem brak niezbędnej rozwagi?
— Już nieraz. Przypomnij sobie noc w Kahirze, kiedy to giaur pochwycił cię jako stracha!
— Nie przypominaj mi tego! — zawołał mokkadem z gniewem. — Godzina, przez którą znajdowałem się w ręku tego psa, była najnieszczęśliwszą chwilą w mojem życiu, to też nie spocznę, dopóki mu za to sowicie nie zapłacę. A czy ty byłeś może rozumniejszy? Czy w Giseh nie musiałeś uciekać przed nim z okrętu? A czy nie uszedł wam i wówczas, kiedy sądzili-

61