grupom, które mieliśmy utworzyć przed atakiem. Natarłszy wprzód szyję Selima salmjakiem, pokazałem porucznikowi i onbasziemu miejsca, któremi mieli sprowadzić swoje oddziały do wadi. Dalsze ich postępowanie zależało od okoliczności. Ja zaś przemierzyłem jeszcze kilka razy schody, by zapoznać się tak dobrze z położeniem, żeby w nocy nie popełnić najmniejszego błędu. Następnie powróciłem do obozu zadowolony z tego, iż dwaj najgorsi moi nieprzyjaciele, a szczególnie Abd el Barak, właściwy sprawca wszystkich przedsięwziętych na mnie ataków, wpadł w nasze ręce.
Ale co z nimi zrobić? To pytanie zadawałem sobie sam, a zadał mi je wnet porucznik i onbaszi, kiedy przy nich usiadłem. Jeńcy leżeli dość dalego pod dozorem dwóch ludzi i nie mogli słyszeć naszej rozmowy. Selim siedział w tej pozycji, którą Arab nazywa rahat el a‘da[1], a więc z podwiniętemi nogami, a Ben Nil, siedzący obok, coś do niego mówił. Chciał Selima nakłonić do rozmowy, ten jednak,
- ↑ Spoczywanie członków.