Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/7

Ta strona została uwierzytelniona.
OKO ZA OKO...

Ben Nil słyszał całą moją rozmowę z reisem effendiną; był bardzo przejęty moimi planami i wręcz palił się do walki ze znienawidzoną zgrają opryszków. Ja zaś rozmyślałem, czy zastanę w domu szeika el beled, od czego dużo zależało. Nie spodziewałem się bynajmniej że on... wyjdzie nam naprzeciw. Spotkaliśmy go w miszrah; stał na brzegu i, skoro tylko wylądowaliśmy, zagadnął nas uprzejmie:
Sallam aleikum! Wy tutaj? Sądziłem, że udacie się na „Jaszczurce“ do Faszody, a wielbłądy zabierzecie dopiero później za powrotem.
— Dziękuję, do Faszody będzie stąd, co najmniej dziesięć dni drogi, a my bynajmniej nie mieliśmy zamiaru odbyć tak deleką podróż. Mimo to rzeczy tak się ułożyły, że musiałbyś o wiele dłużej opiekować się naszemi wielbłądami.
— Nie rozumiem — odparł, udając minę wielce zdziwionego, lecz mimo to nie mógł ukryć pomieszania i opanować się należycie.