Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/8

Ta strona została uwierzytelniona.

— Opowiem ci, — rzekłem — ale na osobności, bo rzecz jest niesłychanie ważna, i jedynie ciebie mogę wtajemniczyć we wszystko.
— Zasmucasz mnie tem, panie, — zauważył, postępując za nami wbok. — Cóżby znowu takiego ważnego mogło zajść w tak marnej wioszczynie, jak nasza?
— O, zdziwisz się, gdy usłyszysz. — Znasz człowieka, któremu pożyczałeś konia tu w Hegazi?
— Bliżej nie. Mówił mi, że należy do załogi „Jaszczurki”, która zatrzymała się koło dżezireh Hassanji.
— Czy wiesz, czyj to był okręt?
— Człowiek ten objaśnił mnie, że to statek handlowy z Berberji..
— Nie pytałeś o właściciela?
— Po co? Co mnie mógł obchodzić ten okręt? Nie jestem przecie naczelnikiem, ani strażnikiem portu, i nie mam potrzeby zaprzątania sobie głowy nazwiskami wszystkich przepływających tędy okrętów i ich właścicieli.
— Racja, ale źle się stało, żeś tego nie uczynił, bo byłbyś nas z pewnością ostrzegł przed niebezpieczeństwem utraty życia.
— Utraty życia? — przerwał zalękniony — Allah l’ Allah! Czyżby wam groziło coś podobnego?
— O, tak! Dowiedz się, że „Jaszczurka“,