Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/9

Ta strona została uwierzytelniona.

to okręt największego pod słońcem rabusia niewolników. Domyślasz się o kim mówię?
— Nie wiem. Czy byłbym zdolny do podobnego domysłu? Za najstraszliwszego z rabusiów uchodzi Ibn Asl, którego niechaj Allah potępi — jednakże ten nie śmiałby zapuszczać się aż tutaj.
— Otóż on właśnie miał na to odwagę.
— Co ty mówisz? O Allah! Gdybym o tem wiedział! Zebrałbym wszystkich mężczyzn Hegazi i wyruszył, by go złapać i odstawić do reisa effendiny.
— Znasz tego wicekrólewskiego urzędnika?
— Rozumie się. Rozmawiałem z nim nie dawniej, jak przed godziną.
— Co? — wykrzyknąłem, udając zdziwionego. — On był tutaj?
— Dziś był tu, wczoraj zaś koło Hassanji.
— Zapewne wtedy, gdyśmy już odpłynęli. Allahowi niech będzie cześć i chwała, że udało mi się uratować mu życie! Nie wierzyłem, że będzie tak nieprzezorny i wejdzie w nastawioną nań sieć.
— Panie! Przestraszasz mnie swojem opowiadaniem. Krew ścina mi się w żyłach i nogi drżą pode mną. Czy reisowi, któremu niech Allah błogosławi na każdym kroku, groziło jakie niebezpieczeństwo? Z czyjejże to strony?
— Ze strony Ibn Asla.

7