Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

Gdy wyciągnę rękę nad tobą, nic ci nie zrobią ludy całego świata, a dopóki spoczywa na tobie oko mojej miłości, świecić ci będzie tysiąc słońc i miljony gwiazd dobrobytu. Jestem obrońcą wszystkich obrońców i bronionych. Władza moja jest jako...
— Jako nic, zupełnie nic! — przerwałem.
— Milcz już raz i daj pokój tym kłamstwom! Czyż nie czujesz, że się ośmieszasz?
— Ośmieszam? — rzekł z oburzeniem. — Effendi, tego nie spodziewałem się po tobie! Lekceważysz moją życzliwość i rozbijasz zgodność serc naszych. Przywiązałem się do ciebie wszystkiemi czynnikami mego ziemskiego bytu i poję cię zaletami wielkości, użyczonemi mi przez Allaha. Ty, zamiast mi być wdzięcznym, mówisz o kłamstwach i o śmieszności! To mnie zasmuca aż do kości, i burzy równowagę całej mojej opłakanej i biednej istoty!
Kiedy to mówił, łzy stanęły mu w oczach. Czyżby ten szczególny człowiek kochał mnie rzeczywiście tak silnie?

106