Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/109

Ta strona została skorygowana.

Czy samochwalstwo stało się tak dalece jego drugą naturą, że się go już nie mógł pozbyć, ani pojąć, że prawił głupstwa? Przypomniałem mu więc po przyjacielsku dzień wczorajszy:
— Czyż nie pamiętasz, co było wczoraj? Przypomnij sobie, co mi wyznałeś, kiedy ci oddawałem twoich sto piastrów?
— No i cóż ci wyznałem? Nie wiem o niczem — odrzekł tonem prawdy i najgłębszego przekonania.
— Wyznałeś mi, że nie potrafisz być moim obrońcą.
— Panie, nie martw mnie znowu! Powiedziałem to, bo chciałem ci być posłusznym, i jestem ubogim człowiekiem, którego kieska ginie z wycieńczenia, jak jaskółka, kiedy w powietrzu much znaleźć nie może. Tylko dlatego przeszły takie słowa przez otwór ust moich. W duszy jednak musiałeś przyznać, że tylko z największym trudem zdołałem powtórzyć twoje własne słowa, jestem bowiem rzeczywiście człowiekiem, który postanowił sobie bronić cię wiernie od wszelakich niebezpieczeństw. Zapytaj mego przy-

107