Strona:Karol May - Pod Siutem.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

Gdy cię wydobędziemy, pojedziemy do Siut i spożyjemy obiad, bo jestem bardzo głodny.
— Ja także! — odrzekł zelektryzowany. Twarz jego przybrała całkiem inny wyraz, oczy rozwarły mu się szerzej, niż przedtem, a spojrzenie, które teraz rzucił w moją stronę, było badawcze i jasne.
— A więc się śpieszmy! — mówiłem dalej. — Nie jesteś ranny?
— Nie — — skoro umarłem.
— Nie ośmieszaj się! Żyjesz. Gdzie twoje nogi? Stoisz w piasku, czy siedzisz?
Od położenia nóg zależało bardzo wiele. Jeśli siedział, to szyb był płytki, jeśli zaś stał pionowo, to tkwił w piasku ponad otchłanią.
— Siedzę na podłodze ceglanej — odpowiedział.
Wiadomość ta dodała mi otuchy. Grubas siedział w poziomym kurytarzu podziemnym, a prostopadła i czworokątna dziura, którą wpadł do środka, służyła prawdopodobnie do wentylacji.
— Wstawaj! — rozkazałem mu. —

54