Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.

od Selima uwolnić. Widziałem dobrze, gdzie znajdowali się obaj nieprzyjaciele. Leżeli w owych sztolniach poprzecznych jeden z jednej, drugi z drugiej strony, i trzymali głowy nad otworem, w którym się znajdowałem. Trzeba ich było odpędzić, ale cała trudność przeprawy jasno mi się w oczach zarysowała. Wystarczyłoby tylko, żeby mnie uderzyli w głowę, gdy się wynurzę, a już byłoby po mnie. Ażeby temu zapobiec, musiałem ich pospędzać. Włożyłem więc nóż za pas, a wyjąłem rewolwer.
Niestety, miałem pochodnię, więc mogli dokładnie widzieć, co robię. Zobaczyli u mnie broń i, gdy zwróciłem ją wgórę, zniknęły obie twarze. Usłyszałem tylko głos muza’bira:
— Strzelaj psie! Zobaczymy, czy trafisz!
Nade mną zrobiło się zupełnie ciemno. Wkrótce usłyszałem łoskot, jakgdyby ciężkie kamienie uderzały o siebie. Wziąłem w zęby głownię rewolweru, tak że prawą rękę miałem znów wolną. Wydostałem się jednym ruchem na miejsce,

66