Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/232

Ta strona została skorygowana.

Aga wyciągnął nogę do niego, a przełożony począł ją z całych sił szarpać i ciągnąć.
— O jazik — o joj, panie! Sądzę, że jednak w lewej.
— Więc podaj lewą!
Selim podał mu drugi pedał, a okolicznościowy pomocnik naciągał go ze wszystkich sił. Był to widok komicznie wzruszający, gdy ten wysoko postawiony urzędnik, przyzwyczajony do tego, żeby mu usługiwano w najmniejszych dobnostkach, szarpał i opukiwał łydkę z braterską gotowością.
— Dobrze! Sądzę, że już ustał — rzekł aga.
— Wstań więc i spróbuj!
Selim powstał, zadawszy sobie trudu tym razem. Stał prosto, jak świeca, ale nie mógł zrobić ani kroku. Widziałem, że było mu tak, jak ptakowi, który mogąc już latać, pierwszy raz chce się powierzyć niepewnemu powietrzu.
— Pobiegnij no! — rozkazał mutesselim. — Chodź, ją cię podeprę.
Chciał się zerwać ze zwykłą sobie szybkością, lecz stracił równowagę i jeszcze szybciej wrócił do pierwotnej pozycji. Umiał sobie jednak poradzić. Wsparł rękę na mojem ramieniu i powstał. Potem rozstawił nogi szeroko, aby zdobyć pewniejsze stanowisko i utkwił zdziwiony wzrok w czerwony lampion.
— Emirze, lampa leci!
— Zdaje mi się, że wisi mocno.
— Spadała, a papier się zapala; widzę już wyskakujące płomyki.
— Ja nic nie widzę.
— Maszaliah! Widzę, jak zlatuje, a jednak zostaje w górze! Nie kiwaj się tak, Selimie Ago, bo się przewrócisz.
— Ja się nie kiwam, effendi.
— Widzę całkiem dokładnie!
— To ty sam kiwasz się, panie!
— Ja? Ago, zaczynam się bardzo bać o twój system. Nerwy posuwają tobą tam i sam, a trawienie opadło ci w nogi. Potrząsasz rękoma i wywijasz głową, jakbyś chciał pływać. O Selimie Ago, to lekarstwo zbyt wspaniałe i za mocne dla ciebie. Ono cię rzuci o ziemię.

214