Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/78

Ta strona została skorygowana.

— Widzę to wyraźnie. — I aby go wypróbować, dodałem: — To tajne pismo będzie można przeczytać, jeżeli papier włożę do wody.
— Zrób tak! — rzekł z widoczną ulgą.
— Zdradziłeś się spokojem słów twoich, kajmakamie. Teraz nie włożę papieru do wody, lecz przytrzymam go nad ogniem.
Odgadłem tajemnicę; poznałem to po nie całkiem stłumionym przestrachu, jaki przemknął się po otwartem jego obliczu.
— Spalisz list przy tem i zniszczysz go — ostrzegał.
— Nie troszcz się! Effendi z Zachodu umie już obchodzić się z takiemi rzeczami.
Bej był zupełnie zdumiony.
— Sądzisz istotnie, że list zawiera pismo ukryte?
— Każ rozniecić ogień, a dowiodę ci!
Pali był jeszcze przy tem. Na skinienie Alego nazbierał trochę chróstu i podpalił. Przysiadłem się i trzymałem papier ostrożnie nad ogniem. Wtem skoczył nagle kajmakam, aby mi go wydrzeć. Spodziewałem się tego, ustąpiłem w bok. On potknął się i upadł na ziemię. W tejże samej chwili klęczał już na nim Ali Bej.
— Stój, kajmakamie! — zawołał. — Jesteś fałszywy i zdradziecki. Przybyłeś teraz, nie zapewniwszy sobie wprzód mej opieki i robię cię moim jeńcem.
Oficer bronił się jak mógł, ale nas było trzech przeciw jednemu, a prócz tego przyszło kilku Dżezidów, znajdujących się w pobliżu. Rozbrojono go, związano i zawleczono do namiotu.
Teraz mogłem dokończyć mego eksperymentu. Ogień rozgrzał papier aż do przepalenia i ukazały się wyraźne słowa, umieszczone na brzegu pisma.
— Widzisz, Ali Beju, że miałem słuszność?
— Emirze, jesteś czarodziejem.
— Nie, lecz wiem, jak się uwidacznia takie pisma.
— O effendi, wielką jest mądrość ludzi Zachodu.
— A czyż mutessaryf nie umiał tej samej czarodziejskiej sztuki? Są materje, z których robić można atrament, znikający po napisaniu, a zapomocą innego znowu środka można go zmusić do ukazania się na nowo. Nauka, która zna te środki, zowie się chemją. Uprawiają ją u nas gorliwiej niż u was i dlatego to mamy lepsze

66