Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/191

Ta strona została skorygowana.

mukaddas, święta krew proroka. Czy mogę kupić flaszeczkę?
Mówiąc to, usiadłem wraz z Halefem przy Ormianach. Handlarz wlepił we mnie przerażone oczy i patrzył, jak na zjawę; ze strachu skamieniał. Sięgnąłem do skrzynki, wyjąłem flakonik i obejrzałem.
— Jak się nazywasz? — spytałem.
— Assad Benabi z Mekki, — odpowiedział, jąkając się.
— A dzisiaj po południu powiedziałeś mi, że nazywasz się Dawud Soliman i jesteś Armenim. Snać obfity masz zapas rozmaitych imion!
Całą siłą woli skupił się, spojrzał mi w twarz z arogancką czelnością i odparł:
— Kim jesteś, że ważysz się mówić w taki sposób do urzędnika świętej Kaaby? Nie znam cię i nigdy jeszcze nie widziałem!
— Tem lepiej ja znam ciebie! Jesteś Kys-Kapisziji, którego szukamy.
Allah akbar! I to muszę wysłuchać?!
— Nietylko wysłuchać, ale i odczuć! Patrz, te flaszeczki ze świętą krwią, rzekomo zapieczętował szeik Kaaby? Dlaczegóż więc widnieje na nich znowu imię Musa Wardan, to samo imię, które jest wyryte na twoim sygnecie?
Otworzyłem, bez żadnej próby oporu z jego strony, flakonik nożem, nabrałem trochę zawartości na drzazgę, obejrzałem, powąchałem i ciągnąłem dalej:
— Ta damm el mukaddas ma pochodzić z bitwy pod Bedr? Odbyła się ona w drugim roku Hedżiry; ta zaś krew ma tylko trzy, najwyżej cztery dni i po--

191