Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

usłuchać tego wezwania i, zsiadłszy z wielbłąda, podszedłem zwolna do niego. Reguły pustyni nakazywały mu uczynić to samo. Zsiadł więc także i z godnością począł się ku mnie zbliżać. Kiedyśmy się zrównali, spojrzał mi bystro w twarz, podał mi rękę i powiedział:
Sallam aaleïkum! Bądź moim przyjacielem.
Aaleïk sallam! Będę twoim przyjacielem, jeśli ty moim zostaniesz. Wiesz już, kto jestem i skąd przybywam. Czy mogę dowiedzieć się teraz, do którego szczepu należysz i gdzie jest kres twojej podróży?
Nóż i głownie dwu pistoletów wyzierały mu z za pasa. Oparł się na flincie, jak ktoś pewny siebie zupełnie, i odpowiedział:
— My jesteśmy także podróżnymi i przybywamy z Dar Sukkot.
— Serce twoje jest studnią łaskawości, a uprzejmość twoja przynosi ulgę mej duszy.
Mówiąc te słowa, usiadłem, ale tak, abym miał przeciwników na oku. Poszedł

98