Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zostaw to już mnie i nie obawiaj się o skutek.
— Jeżeli cię jednak spostrzegą, będziesz zgubiony. Kto wie zresztą, czy tam dziś jaka karawana nie obozuje, a ostrzegam cię, że ludzie tutejsi nie są wrogami niewolnictwa i na wezwanie łowców z pewnością zwrócą się przeciwko tobie.
— Wiem o tem i jestem nawet pewien, że spotkam tam nieprzebłaganego wroga mojego, Murada Nessyra, który będzie na moje życie nastawał.
— Tem więcej przeto powinieneś się mieć na baczności i radzę ci, abyś nie szedł sam, ale wziął ze sobą mnie i kilku żołnierzy.
— Ja jednak twojej rady posłuchać nie mogę, bo w tym wypadku najzupełniej ufam własnym siłom, a zresztą, obecność żołnierzy miałaby tylko ten skutek, że ich i mnie tem prędzejby zauważono. W każdym razie jednak, zaprowadzimy ich na jakieś zasłonięte stanowisko wpobliżu studni; stamtąd przedsięwezmę wieczorną wycieczkę.
Porucznik patrzył przed siebie, po-

119