było zabłądzić. Kiedy z nim rozmowę na ten temat zacząłem, rzekł:
— W tych stronach zabłądzić chyba nie można. Niema tu wprawdzie właściwej drogi, ani ścieżki, lecz zapamiętałem sobie kształty wzgórz, obok których przejeżdżałem, nie mogę się zatem pomylić. Zupełnie co innego na równinie piaszczystej — tam się zorjentować nie umiem.
— Jakże więc trafiłeś do Korosko? Musieliście przecież przechodzić przez pustynię piaszczystą.
— Czyż nie powiedziałem ci, że emir dał nam doskonałego przewodnika? Ten człowiek jest kapralem, walczył nieraz w Sudanie i zna doskonale pustynię. On nas prowadził, a teraz został przy żołnierzach, określiwszy mi dokładnie drogę do Korosko. Przekonasz się, że to bardzo przydatny człowiek.
Po jakimś czasie dostaliśmy się znowu do suchego choru; tu mieli żołnierze czekać na powrót porucznika. Zastaliśmy ich, ale nie wszystkich. Było ich tylko dziesięciu i wielbłądów przy nich nie
Strona:Karol May - W pustyni nubijskiej.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
43