Strona:Karolina Szaniawska - Nacia.djvu/73

Ta strona została skorygowana.



X.
Zawiedzione nadzieje.

Jakżeście się państwo bawili? pytała panna Julia przy śniadaniu, do którego ledwie w południe się zebrano.
— Doskonale! odrzekł pan Adam. Niech pani żałuje swego uporu — a prosiłem, a namawiałem!
— Ja zaś — wtrąciła Natalka, spodziewałam się czegoś więcej.
— Marzenia są zwykle piękniejsze od rzeczywistości — rzekła pani Brzozowiecka. Co zaś się tyczy wczorajszego wieczoru, powinien chyba zadowolnić wszystkich.
— Ach! mamo! Emilka wcale nie potrafi gośćmi się zająć — dba jedynie o siebie. A jak przedtem zaprasza, obiecuje złote góry!
— Moje dziecko, Milunia jest jeszcze zbyt młodą, by mogła sobie poradzić z tak licznem towarzystwem, jak wczorajsze.
— Ona jest niegodziwa!