niaczków naszych, wróbli, mówiło o wiośnie.
Cóż ztąd, że wiosna przyjdzie, swojem ciepłem tchnieniem rozbudzi moc życia, rozsypie mnóstwo kwiatów, gdy tej bladej iskierce pozwoli zagasnąć!
Tak samo pewnie myślała mama, bo gdy jej wzrok przeszedł ku oknu, łzami zachodził.
Ojciec udawał zucha, śmiał się, żartował, wypytywał, czegoby chciała, co mogłoby ją rozweselić.
— Niczego mi nie trzeba, za wszystko dziękuję, odpowiadała stale dziewczynka.
Operacja!
Parę godzin ledwie dzieliło nas od wyznaczonej chwili; — przedłużała je obawa i niepewność. Gdy nadeszła, był to ranek, w sąsiednim pokoju umieszczono duży, osobliwy jakiś stół, miski z wodą i skrzyneczkę.
Wyniesiono nas z klatką do chłopców.
Ostry zapach sprowadził mi ból głowy — Lilli przysiadła w kącie na wpół żywa, a stara niańka leżała na ziemi, modląc się z płaczem:
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/138
Ta strona została skorygowana.