Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/149

Ta strona została skorygowana.

— Mniejsza o nią! zawołał doktór. Przy pomocy stolarza, który nam te patyki wystrugał, jakoś sobie poradzimy. Tatusiowi pewno przykro było, gdym mu wczoraj tę myśl podsunął, ale cóż robić, kiedy córeczka sądzi, że ma nóżkę maślaną, na której oprzeć się nie sposób. Zaczekamy, aż to masełko stwardnieje.
Niedługo potem przyszedł wujaszek i bardzo się ucieszył, że Kocia spełniła jego żądanie. Maszerował z nią po sali, wołając: raz, dwa, raz, dwa! o — tak, równo — nie trzeba prędzej.
Dziewczynka żartowała z wuja, że ma długie nogi, więc w kilku krokach przez pokój skacze, ona zaś, swojemi szczudełkami drepcze, stojąc w miejscu.
— Tak źle nie jest, pocieszał wujaszek — i szczudełka doskonale się zwijają, tylko trzeba odrobinę wprawy.
Wieczorem, Tadzio i Romek zapalili prześliczne ognie różnokolorowe; Lilli zachwycała się niemi, ja ledwie nie wypatrzyłem oczu. Kocia serdecznie dziękowała chłopcom za tę rozrywkę. Na zabawie i śmiechu upłynęło kilka godzin; tylko Józefowa mruczała, spoglądając od czasu do czasu w stronę chorej.