— Zabierzemy ptaszki do Mościc.
— Tak daleko?
— Daleko! śmiał się Antoś — wielka mi rzecz! sześć godzin koleją i trzy końmi — podróż niesłychana.
— Cały dzień jazdy.
— Zimą cały, teraz połowa — przeleci, jak z bicza strzelił.
— Można ptaszki przewieść?
— Kto broni?.. Weźmiemy je z klatką do wagonu, zawiesimy klatkę w oknie; — szanownym państwu Czyżykowskim będzie się zdawało, że są w mieszkaniu na Chmielnej.
— A jakże im pić damy? woda się wyleje...
— Czy się wyleje, nie wiem. A zresztą, możemy ich poić i karmić na każdym przystanku; — pomiędzy przystankami odległość nieduża — nic im się nie stanie, jeśli zaczekają.
— Kochany Józiu, to byłoby ślicznie — twoja rada podoba mi się bardzo; trzeba jednak zapytać mamy, czy pozwoli.
— Powiedz mamie, że ja biorę na siebie cały kłopot. Znam konduktorów, wiem, gdzie pociąg przystaje dłużej, a to najważniejsza.
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/177
Ta strona została skorygowana.