Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/193

Ta strona została skorygowana.

rzyło się coś podobnego? zawołała staruszka, tuląc dziewczynkę.
— O, tak — pamiętam... Jeszcze dawniej, kiedy byłam młodszą, parę razy nie dałam się ubrać i, chociaż niania bardzo prosiła, biegałam boso po pokoju. Niech mi nianiusia daruje, nigdy niegrzeczną nie będę — we wszystkiem posłucham i Maciusiowej mamy nie zmartwię, za nic!
Kobieta miała oczy pełne łez.
— I ja, rzekł Antoś, wyciągając do niej rękę z nieśmiałością — i ja też Józefową przepraszam.
— Chryste! — czyż jestem tak ważną osobą, żeby mnie przepraszali! Za co? za co panicz mnie przeprasza? doprawdy, nie rozumiem.
— Już ja wiem dobrze, tylko wstyd się przyznać, odparł z żywością Antoś, zaczerwieniony po same uszy. Ale niech tam! — powiem i wstyd przeniosę, kiedy zasłużyłem... Józefowo, poczciwa, dobra Józefowo, ja was nazwałem starą nudziarką!
To mówiąc, patrzył w jej oczy takiem pokornem spojrzeniem, aż biedaczka się rozpłakała.