wezmę się ostro i koniec z próżniakami zrobię.
— Bójcie się Boga! zawołała sikora piskliwym głosem — czego on chciał od ptaków? Bo chociaż niby wróble prześladował, i innych pewno nie oszczędzał.
— Przecież pożywić się musi każde stworzenie, świergotała makolągwa.
— Alboż my dużo potrzebujemy?... jedno z drugiem nic prawie, jak dzieci kocham!
— Dajcie mi dokończyć, krzyknął wróbel — coraz kto przerywa.
— Tak — niech opowie.
— Kończ, wróblusiu, już słuchamy.
— Cicho, nie przeszkadzać! nakazywała pliszka.
— Zabrał się skąpy gospodarz do ptaków — oj, zabrał; ile ich tam wyginęło, sam nie wiem — biedaki padały jak muchy. Chwytał w sidła, strzelał, najprzeróżniejsze zasadzki urządzał, wszelkiemi sposobami tępił, szczególniej wróble, bo do nich osobliwszą miał nienawiść.
Spostrzegłszy, co się dzieje, wróble zrobiły naradę: jeden mówił to, drugi owo — nic nie wymyśliły. Dopiero jakaś niemłoda wróblica wsunęła się w sam
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/202
Ta strona została skorygowana.