straszony chłopiec. Służąca z pierwszego piętra przyjdzie po swoją naprawkę.
— Przyjdzie? bardzo pięknie!.. Poprosisz, żeby odpoczęła, a tymczasem zrób, co mówię.
— Nie żartuj.
— Wcale nie żartuję, rybko droga. Moje najpilniejsze, potem do cudzych trzewiczków się zabierzesz... nie uciekną, kochanku, nie uciekną!
To powiedziawszy, zabiera trzewiki, a gdy Tomek chce mu je wyrwać, woła, tupiąc nogą.
— Nie oddam, ani myślę, mój but musi być pierwszy.
Spiesz się — majster w mieście długo nie zabawi, panna Agata też przykazywała...
Tomek zaczyna but naprawiać, a niedobry Franek wyjmuje z kieszeni cieniutkie papierki; sypie na nie jakiś proszek, skręca, następnie kładzie do ust i zapala.
Gdy wciągnąwszy w siebie dużo dymu, buchnął nim na nas, czem wszystkie ptaszki przeraził, a znajdującym się bliżej chwilowo przytomność odebrał, był uszczęśliwiony. Aż podskakiwał z ukontentowania.
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/39
Ta strona została skorygowana.