Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/180

Ta strona została skorygowana.
Rózia (ze strachem).

Bójcież się Boga, ludzie! (ucieka do kąta).

Panos (do Rózi — ostro).

Dziewczyno, wódki dawaj!

Erba.

I placka — słyszałaś?

Naja.

A dla mnie kiełbasy. (Naja i Erba siadają na ławie przy stole, Rabul i Panos szukają na półce, Zora skacze i maszeruje po scenie, bębniąc).

Panos (siada, a przy nim Rabul).

Nie ma tu co robić, ale jest kąta kawałek — odpoczniemy trochę. (wyjmuje z zanadrza butelkę i kiełbasę — pije). Do was, stary! (oddaje butelkę Rabulowi który pije takie — potem odrywa kawałek kiełbasy). Naści, Naja. (do Erby). Placka nie mam.

Erba (ze śmiechem uderza go w plecy).

Masz — nie kłam — bo masz teraz placek.

Zora (zbliżając się do Rózi, która stoi wylękniona).

Turkaweczko!

Rózia (cofa się).

(n. s.). Czego ona odemnie chce?