Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/45

Ta strona została skorygowana.
Mateuszowa (energicznie).

Bajki!... Józiek, bierz dzieciaka, ino trzymaj, bo w tym rozgardyaszu jeszcze na ziemię rzucisz... (do dziecka) No, nie płacz, Marynka! (głaszcze dziecko i oddaje Jóźkowi).

Icie (do Stasi).

Niech jasna panienka się trzyma, ja pomogę. To bardzo złe ludzie.

Stasia (przerażona).

Co oni chcą ze mną zrobić?

Icie (do Stasi).

Pewno, broń Boże, zabiją!

Mateuszowa (do Icia).

Jakie tam cygaństwa opowiadasz? (do Stasi) No, paniuńciu, w drogę! — Mój chłopak zaraz nadjedzie, ale po korzeniach prostym wozem trochę trzęsie; panienka nie zwyczajna... (chce wziąć Stasię na ręce — ona się wyrywa i krzyczy) Nie skrzywdzimy przecież.

Stasia (płacząc).

Czego oni wszyscy chcą odemnie? o ja nieszczęśliwa!

Mateuszowa.

Niech panienka się uspokoi... Toć mnie tu wszyscy znają, żem gospodyni rzetelna, na czterech mor-