Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/13

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo tak jest. Gospodarz, jak nazbiera pieniędzy, to je zaraz w ziemię zakopie.
— A no, juści; ma trzymać na wierzchu, dla złodzieja?
— Wcale nie trzeba trzymać. Pieniądze nie lubią trzymania, one są jak ptaszki, im trzeba fruwać po świecie.
— Któż to was tak nauczył?
— Mądrzy ludzie, bardzo mądrzy ludzie; alboż u was ich brak? W naszem miasteczku jest dużo uczonych, takich uczonych, co ich każde słowo ma swoją wagę i znaczenie. Oni mają mądrość od ojców, a tamci ojcowie znów od swoich, to jest wypraktywana nauka. Oj, gospodarzu, wy mnie nie znacie...
— Zdaje mi się, żem was już kiedyś widział, tylko nie mogę sobie przypomnieć, gdzie...
— Pewnie na jakim jarmarku.
— A toć właśnie! Teraz już wiem. Temu będzie trzy roki kupiliście odemnie pół korca grochu i daliście mi dwie złe dziesiątki.
— Fe, to nie może być. U mnie się to nigdy nie praktykuje.