Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/136

Ta strona została uwierzytelniona.

gościem bywał w domu i o tem, co syn robi, nie wiedział.
Od chwili wspólnego poszukiwania zgubionej portmonetki na gościńcu, Icek Ufnal stał się dla młodego Talarowskiego niezbędnym. Codzień prawie musiał się z nim widywać i dla zachowania ostróżności, coraz w innem miejscu. Spotykali się, niby to przypadkowo, na drodze, w miasteczku, na jarmarkach i zawsze była potrzeba, zawsze jakiś interes do zrobienia.
Icek nie spodziewał się, że kiedykolwiek w życiu znajdzie tak doskonałego, tak hojnie za wszelkie usługi płacącego pana. Czasem aż się tej hojności nadzwyczajnej bał; szczególniej zaś, gdy wypadkiem spotkał starego Talarowskiego, czuł dreszcze. Taki człowiek ponury, skąpy, a zapewne skłonny do awantur, co znać nawet po jego nieprzyjemnem spojrzeniu, mógłby w niemiły sposób wynagrodzić usługi, wyświadczane jego synowi. Słusznie też Icek spotkania ze starym unikał.
Właściwie winnym się nie czuł, bo ostatecznie jakąż zbrodnię popełnił? Proszony był o pośrednictwo — dawał pośrednictwo,