Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/143

Ta strona została uwierzytelniona.

zawsze nie nazywaj mnie paniczem; nie jestem dzieciak i stać mnie na to, żebym był panem. Rozumiesz?
— Ojoj, owszem! Ślicznie rozumiem, pan mnie zna, że dla mnie nie trzeba dużo gadania. Dwa słowa i dosyć.
— Ja też ci dziś więcej nad dwa słowa nie powiem: sto rubli.
— Sto?!
— Przeląkłeś się?
— Duża suma! Kawał pieniędzy! Nie wiem, czy znajdę.
— Szukaj. Od tego jesteś Icek.
— To prawda. Od tego ja jestem Icek, ale panu wiadomo, żem nie bogacz, własnych pieniędzy nie mam; chcąc panu wygodzić, muszę się starać u ludzi, a ludzie... no, wiadomo panu, jak ludzie; nie zawsze mają chęć, nie zawsze mają pieniądze, trafia się też najczęściej, że ten, co ma chęć, nie ma wcale pieniędzy, temu znów, który ma pieniądze, chęci brakuje.
— Do tej pory jednak dawali.
— Do tej pory... Prawda, ale pan już dużo nabrał. Czy panicz... czy pan rachował, ile to razem czyni?