Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/151

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlaczego? — odrzekł zmieszany młody człowiek.
— Ten żyd...
— To biedny żydzina z kolonij, znajdujących niedaleko naszego majątku. Załatwia mi on niekiedy drobniejsze sprawunki, chodzi na posyłki. Zwyczajnie, jak faktor. Przyznasz pan, że trudno za najmniejszem głupstwem chodzić samemu.
— Szczególniej za drobną pożyczką... Już się, kochaneczku, nie zapieraj, bo mnie nie zmanisz. Ja mam takie oko, że od jednego wejrzenia poznam, czego taki faktor żąda, czy przychodzi po pieniądze, czy z pieniędzmi, czy ma chęć dowiedzieć się o co... Nie zapieraj się...
— No, więc tak; przyznaję, zabrakło mi trochę i on mi przyniósł. Powiedziałem panu, prawdę, ale proszę o sekret, na co kto ma wiedzieć?
— Oczywiście, bądź spokojny. Niechby się zwiedzieli, że masz większą sumę, zarazby wyłudzili wszystko od ciebie. Nie zdradzaj się z tem, co posiadasz, Jojnie nie płać; jeżeli karta iść nie będzie, nie hazarduj. Wogóle rządź się tak, żebyś, wstając od stołu,