Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/21

Ta strona została uwierzytelniona.

w powietrzu, nęciło go miejsce nowe, świeże, zapewne jeszcze nie zajęte.
Zamówi się jako szklarz do roboty, podejmie wstawienia szyb we wszystkich nowych domach. Wprawdzie szklarzem nie jest, w życiu swojem ani jednej szyby nie wstawił, ale ma rzeczywiście szwagra szklarza. Cóż łatwiejszego, jak zawiązać współkę, sprowadzić tego fachowca — niech robi, niech kituje, niech zarobi. Icek weźmie tylko porękawiczne, faktorne. Jego szyby nie nęcą; on chce w tej nowej wsi być... chce być tylko żydem. Żyd w każdej wsi potrzebny, idzie o to, aby się zaczepić. Icek zaczepi się, osiedli, zasiedzi mocno, a potem nie wpuści już nikogo; będzie mógł powiedzieć do każdego intruza:
— Idź do dyabła, ja tu jestem od początku samego, od założenia. Czy można mieć lepsze prawa?
Po wąskiej, świeżo wyrobionej drożynie, pełnej korzeni i piasków, stoczył się wóz na koczowisko nowych osiedleńców.
Wnet obstąpili go ludzie z szałasów.
Mężczyźni, kobiety, dzieci, wszyscy słowem, zgromadzili się, ciekawi, kto przybył.