Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/275

Ta strona została uwierzytelniona.

żoną... ale trudno, woli twojej łamać nie chcę i zmuszać cię nie będę.
Dziewczyna wybuchnęła wielkim płaczem.
— Ach, dziadziu kochany, dlaczego dziadzio tak przeciwnie obrócił?
— Co?
— Bo ja myślałam, że dziadzio o tamtym mówi... z folwarku, a dziadzio o Janku... a Janek, to znowu co innego; bo, widzi dziadzio... ten Janek, to już, proszę dziadzi, dawno, tylko, że on nieśmiały i boi się...
— Więc za niego wyszłabyś?
— Jeżeli dziadzio tak chce, to wam obojgu z babką do nóg upadnę i niech będzie wola wasza.
— A twoja?
— I... moja, dziadziu.
— Dzięki Bogu, kamień z serca mi spadł! Już ja Józefowej słówko rzucę, to on będzie śmiały i przyjdzie. Przyspieszyć to trzeba, niechby zapowiedzi szły zaraz, a wesele wnet po żniwach. Jak się to stanie, czekać mogę spokojnie aż Pan Jezus zawoła, bo ciebie dobremu człowiekowi zostawię, nie ukrzywdzi on cię i uszanuje. To jest, co ci, moja