Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/277

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ano, słuchaj i patrz, jak to mnie ta pieszczotka całuje i matką nazywa.
— Hanusiu!
— O — rzekła do Józefowej — widzi mama, nie dość, że za nim ginę, jeszcze chce, żebym mu wszystko mówiła. Do dziadka idź!
— Do dziadka?
— Idź i proś.
— Hanusiu, o co?
— O co chcesz — odrzekła z uśmiechem — Mój Boże, taki mężczyzna, taki duży człowiek, a nieśmiały. Idź i proś, dziadzio ci niczego nie odmówi.
Zaraz po ukończeniu żniw odbyło się wesele, na którem Dominik szeroko rozwinął temat o zacnym rodzie i poczciwem kochaniu. Było to jedno z piękniejszych jego przemówień, okraszone sentencyami i przysłowiami, bo też zacny Paliwoda zawsze się do okoliczności stosował i stopień wymowy podnosił w miarę powagi domu i obfitości jadła i napoju, a Wincenty na wesele jedynej wnuczki pieniędzy nie żałował. Była uczta wspaniała, dużo wspanialsza, niż na osiedliny.