Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/28

Ta strona została uwierzytelniona.

wpierw rozpatrzeć się dobrze w sytuacyi, poznać ludzi, wiedzieć, z kim będzie miał do czynienia.
Podniósłszy się z ziemi, Icek poszedł do rzeki; umył ręce i zwróciwszy się w stronę wschodu, odmówił krótką modlitwę; następnie wszedł na wzgórze, z którego całą płaszczyznę doskonale mógł okiem objąć. Usiadł na kamieniu i zapalił fajkę, patrzył i kombinował.
Sądząc z ilości szałasów, ze stosów nagromadzonego drzewa, zmiarkował, że powstanie kilkanaście, może nawet dwadzieścia nowych osad, będzie to więc już wioska, nie nadto duża, ale też i niezbyt mała. Zachodzi pytanie, czy bogata?
I na to odpowiedź nie trudna; kto kupuje grunt, kto stawia budowle, ten biednym nie jest, a choćby nie posiadał kapitału, to już przez to samo, że ma grunt i gospadarstwo, jest odpowiedzialny i można z nim handlować.
W ogóle Icek przyszedł do przekonania, że tu będzie można coś zrobić i postanowił poznać wszystkich kolonistów i ich potrzeby..