Strona:Klemens Junosza-Buda na karczunku.pdf/30

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobry...
— Będziemy mieli dużo roboty.
— Jo.
Jeden z gromady, mężczyzna wysoki, barczysty, z ponurem wejrzeniem, zapytał Icka:
— A ty co za jeden?
— Ja majster.
— Cieśla?
— Trochę szklarz.
— To jeszcze czas na ciebie. Odejdź i nie przeszkadzaj.
— Ja insze rzeczy też potrafię.
— Idź.
— Co brakuje, mogę sprowadzić, co potrzeba, dostarczyć. Każdy interes potrafię załatwić jednej chwili, w jednej minucie.
Ponury człowiek nic nie odrzekł, tylko zmarszczył brwi i z groźnem wejrzeniem i z wyciągniętą ręką posunął się ku Ickowi.
— Franciszku! — odezwał się Wincenty — daj pokój, a ty, żydku — dodał — odejdź i zaczekaj gdzie na uboczu. Skoro będziesz potrzebny, zawołamy cię, teraz nie przeszkadzaj nam naradzać się z majstrem.
Icek odszedł i aby nie tracić czasu, udał się do szałasów, w przekonaniu, że potrafi